Historia lubi się powtarzać - żółtaczka noworodkowa.


Oczami matki.
Nie eksperta. 

Nie pediatry. 
Podwójne doświadczenia.


Rodzisz dziecko. Świat staje na głowie. Szczęście sięga zenitu! W moim przypadku nie było nawet miejsca na zmęczenie. Nauczona doświadczeniem po przygodzie z Olim powiedziałam sobie: NIE ODPUSZCZĘ! Będę zawzięta i nie dam się zwieźć! Dlaczego? 

To doświadczenia sprawiają, że stajemy się mądrzejsi - zwłaszcza te negatywne doświadczenia. 

Gdy urodził się Oli nie miałam pojęcia, co to znaczy żółtaczka fizjologiczna. Sama nazwa dawała mi do zrozumienia, że to naturalne, że absolutnie nie stwarza powodów do niepokoju. Pamiętam drugą dobę w szpitalu. Tę dobę, w której miałam wychodzić już do domu z moim Maleńkim Cudem. Leżałam na szpitalnym łóżku, lekko zmartwiona, bo moje dziecko woli spać niż jeść... bo jadł tylko odrobinę. Położna, która robiła nam pogadankę na tematy okołoporodowe na moje pytanie dotyczące zachowania Synka powiedziała: "on jest lekko zażółcony, to normalne u niemowląt, może być ospały, dobrze jest przepajać glukozą - szybciej minie". Pediatra z noworodków przejrzał moje Maleństwo, uwag nie miał. Na moje pytanie o zażółcenie skóry skwitował: to normale, wszystko zejdzie.  
Zaufałam. Tak bezmyślnie. Byłam pewna, że to naturalne i niegroźne. Wróciliśmy więc szczęśliwi do domu. Pełnia szczęścia! Mijały pierwsze dni, a On wydawał się coraz bardziej ciemny. Jego oczy stawały się ŻÓŁTE! Podczas jednej z wizyt położnej dostaliśmy zalecenie, by sprawdzić poziom bilirubiny. Wykonaliśmy więc badanie no i... otrzymaliśmy telefon z laboratorium, by natychmiast udać się do szpitala, bo poziom na tyle wysoki, że należy dziecko naświetlać lampami.

Płakałam. Miał zaledwie 7 dni, i mieliśmy wrócić w szpitalne mury, na najmniej przyjemny oddział dziecięcy. Byłam przerażona! Bilirubina - 18. 5 nocy spanych na podłodze. 6 dni spędzonych na stołku w minimalistycznym pomieszczeniu o temperaturze 30 stopni (czerwcowe upały). Nie będę użalać się nad sobą, nad swoją kondycją w okresie poporodowym, nie będę opowiadać Wam, jak bardzo cierpiałam fizycznie co pół godziny wstając z podłogi do wysokiego łóżeczka, na którym spał Oli. Najbardziej cierpiało moje serce na widok pokutego Maleństwa, z wenflonem w ręku całymi dniami naświetlanego w specjalistycznym sprzęcie. Warunki dla matki w połogu - żadne. Owszem, hotel był, płaciłam za niego, ale która matka zostawiłaby swoje dziecko po to tylko, by móc się położyć na łóżku? NIE JA! po 6 dniach z wynikiem 8 wyszliśmy do domu. Zmęczeni - oboje!

Wtedy powiedziałam sobie: KOLEJNYM RAZEM NIE ODPUSZCZĘ! Nie wyjdę ze szpitala z Maleństwem bez konkretnego badania w kierunku żółtaczki noworodkowej. Nie wyjdę ze szpitala w drugiej dobie po porodzie, bo to właśnie w trzeciej jest największy wzrost bilirubiny! Chcę się upewnić, że wszystko jest w normie, by jeszcze raz nie przechodzić tej gehenny.

Tak też było: Narodziny. Pierwsze postanowienie zrealizowałam: zostaliśmy w szpitalu 3 dobę. Widziałam to! Moje dziecko robi się żółte!! Oczywiście ciemna karnacja, która wydawałaby się naturalna przy czarnych bujnych włosach Leo była bardzo myląca. Wyprosiłam badanie na poziom bilirubiny. Wynik w czwartej dobie: niecałe 15. Według oddziału noworodków - w  normie. Szkoda tylko, że DOSKONALE WIEM z jakim wynikiem kierują na oddział dziecięcy: to nawet 10! Tylko dzięki temu, że trafiliśmy na zastępstwo dr. z oddziału dziecięcego skierowano Leosia na lampy. Wystarczyło tylko kilka godzin (od 16 do 2 w nocy z przerwami na karmienie) by zbić bilirubinę do 8,1. Kolejnego dnia, gdy ordynator noworodków pojawił się na obchodzie usłyszałam: 14? Co to za wynik! Tu nie trzeba naświetlać. Do 25 nic się z dzieckiem nie dzieje! Jak to jest? Czyżby chodziło tylko o pozbycie się pacjenta? Czy te kilka chwil na lampach, które mogą zafundować małemu dziecku by nie dopuścić do przewlekłej żółtaczki fizjologicznej to było zbyt wiele? Czy na dwa oddziały tego samego szpitala posługują się innymi normami w tej kwestii?  Wróciliśmy do domu. Odetchnęłam z ulgą! Innego szpitala na poród bym nie wybrała, ale co do opieki noworodkowej już mam uwagi-właśnie ze względu na swoje doświadczenie. 

Uniknęliśmy tego, czego tak bardzo się bałam - tylko dlatego, że BYŁAM ZAWZIĘTA!

I Wam to radzę!! Jeśli tylko macie obawy: zostańcie kolejną dobę w szpitalu i DOMAGAJCIE SIĘ wykonania badania z krwi na poziom bilirubiny! Jedno małe badanie - wiele wyjaśnia. Uczulcie się na to, bo owszem - czasami niemowlę poradzi sobie z żółtaczką fizjologiczną zupełnie naturalnie. Niektórzy lekarze zalecają przepajanie dziecka glukozą i w skrajnych przypadkach odstawienie dziecka od piersi na 2 dni. Ja tego nie polecam! Od tego się już odchodzi - o czym możecie przeczytać w wiarygodnych źródłach medycznych.

Nim jednak wyjdziecie ze szpitala, by w szczęściu cieszyć się pierwszymi dniami w domu z rodziną zadbajcie o to, byście nie musieli do tych murów wracać!








Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu

Categories

Labels List Numbered

Popular Posts

Pages

Facebook Page

Popular Posts

Instagram