Byłam chuda. Będąc w 2 klasie podstawówki ważyłam 19 kg. W 4 klasie 29kg. Wyglądałam jak cień pomimo tego, że rodzice chowali moje kościste ciało w zdecydowanie za dużych ubraniach nieopatrznie jeszcze bardziej podkreślających moją niedowagę.
Nie jadłam. BO NIE! Choć mama robiła wszystko to, co lubiłam, choć stawała na rzęsach wymyślając różnorodne potrawy i wydawali ostatnie pieniądze na szyneczki i cielęcinki, choć robili wszystko by zmusić mnie do jedzenia niestety - efekt był zupełnie odwrotny - NIE JADŁAM.
Nie jadłam właśnie dlatego, bo mi kazali, nalegali, bo to był rozkaz. Codzienność kręciła się wokół jedzenia. W uszach dźwięczało "zjedz coś / może zjesz coś / zrobić Ci coś do jedzenia / zrobiłam Ci kanapkę / choć ugryź kęsa / sprawdź jakie dobre / sok jest taki zdrowy / jeszcze troszkę suróweczki / nic nie jadłaś / niedługo znikniesz" . Miałam wrażenie, że całe moje życie kręci się tylko wokół jedzenia - a w zasadzie notorycznego zachęcania i zmuszania do jedzenia. Szybko zaczęłam odnosić wrażenie, że każdy posiłek to "zło". Byłam uparta i zawzięta zawsze. Lubiłam mówić NIE. Nie pomagały prośby i groźby - nie to nie! Im więcej słyszałam o jedzeniu tym gorzej byłam do niego nastawiona. Zaczęłam się blokować. Zaczęłam wręcz robić rodzicom na ZŁOŚĆ!
Czy nie byłam głodna? Siadłam do posiłku głodna a mimo to nie jadłam. Albo jadłam nie do końca. Nigdy nie zjadłam wszystkiego, co zostało mi podane. Musiałam wręcz zostawić na talerzu chociażby jedzenia na jeden kęs co doprowadzało do wrzenia mojego ojca. Miałam w głowie zakodowane, że jak skieruję sztućce w kierunku ust jeszcze jeden raz to wszystko zwymiotuję! Tak działała moja psychika.
Nie jadłam bo byłam leniwa! Im byłam starsza, tym bywało gorzej. Śniadań nie jadłam - bo spieszyłam się do szkoły. Brałam drugie śniadanie ze sobą, które jadłam tylko dlatego, że nie potrafiłam zrobić mamie przykrości. Obiad jadłam zawsze - niestety nie zawsze w dużych ilościach. Najgorzej było z kolacją. Nie chciało mi się do niej nawet zejść do kuchni. Weszłam w okres, w którym najlepiej było mi samej w zamkniętym szczelnie pokoju. Burczało mi w brzuchu, czułam głód ale nie zeszłam na dół... wolałam nie jeść. Mama w desperacji donosiła mi jakiekolwiek posiłki i przekąski - żebym tylko chapnęła co nieco. Zawsze mówiłam, że nie jestem głodna, nie trzeba się fatygować - często nawet kłamiąc.
Czy to się zmieniło? Tak, jem.. jem z wielką przyjemnością. Problemy odeszły w cień wówczas, gdy stałam się bardziej samodzielna. Już nie trzeba było biegać za mną z łyżką. Przestałam słyszeć te powtarzające się zwroty. Zastanawiam się, czy najpierw zniknęły one, czy to ja po prostu przestałam dawać powody by je wymawiać :) Doszłam do wieku, w którym niedowaga odeszła w niepamięć - moje BMI jest idealne.
WYSUNĘŁAM WNIOSKI.
Teraz mam dziecko. Oli ma półtora roku. Nie ma takiej sytuacji, w której biegam za nim z łyżką po całym domu, nigdy nie nalegam by zjadł i nie stosuję sztuczek, dzięki którym zmuszę go chociaż do kilku kęsów. Sprawa jest dla mnie jasna. Gdy był malutki podawałam pokarm mniej-więcej co 3 godziny. Gdy odmawiał nie wmuszałam, podtykałam za kilka dłuższych chwil. Teraz, gdy nauczył się mówić świadomie tak po prostu pytam pokazując butelkę czy posiłek "chcesz jeść?". To tak niewiele. On doskonale wie, kiedy jest głodny chociaż nie ukrywam, że jesteśmy już na etapie w którym pojawia się świadome "AM".
Twoje dziecko decyduje kiedy* je i ile je - Ty decydujesz CO ma na talerzu.
Przede wszystkim słuchaj potrzeb dziecka. Jeśli mówi lub daje jakikolwiek sygnał, który oznacza nie - nigdy nie zmuszaj. Nigdy nie nalegaj. Nigdy nie dopuść do tego, by to był powód kłótni/awantur/reprymend lub wyrzutów robionych dziecku. W ten sposób zniechęcasz je do jedzenia. Nie możemy dopuścić do tego, by spożywanie pokarmów kojarzyło się z czymś złym, przykrym. To ma być przyjemność!
Są momenty, w których dziecko nie chce jeść. Być może dlatego, że jest przeziębione, być może dlatego, że poznało smak czekolady i zdecydowanie woli zjeść łakocie niż warzywo albo po prostu jest w transie zabawy. Punkt 1? Czy Ty odczuwasz ogromny głód w trakcie trzydniowej jelitówki albo silnej gorączki? Punkt 2? Jeśli chce jeść tylko słodycze zrób wszystko, by w Waszym domu takich pokarmów nie było. Zgłodnieje? Zje pyszną zupę na pewno. Nigdy nie myśl, że lepiej dać mu chipsy niż miałoby nie jeść w ogóle! Punkt 3? Poczekaj, przez godzinę z głodu nie umrze :) Najważniejsze, by dziecko piło wodę. Pamiętaj jednak, że gdy dziecko od dłuższego czasu nie wykazuje chęci jedzenia pomimo wszystko - warto udać się do pediatry i sprawdzić, co może być tego powodem.
Dlaczego to piszę ? Bo notorycznie spotykam się z tym tematem. Doskonale wiem, że mój "lajtowy" stosunek do jedzenia mojego dziecka robi mu dobrze (jakkolwiek to nie brzmi:). Pozwalam mu jeść samodzielnie jeśli tylko ma ochotę i nie jest istotne, czy podłogę zmywałam przed chwilą i czy bluzka była prosto z pod żelazka. Niech ma z tego przyjemność :)
* Jeżeli chodzi o gwiazdkę - nie zawsze jesteśmy w stanie wypracować sobie stałe pory jedzenia. Często bywa to po prostu nierealne fizycznie ale starajmy się, by chociaż jeden posiłek w ciągu dnia jedzony był wspólnie z rodziną. To zbliża !
Brak komentarzy
Prześlij komentarz